środa, 11 grudnia 2013

Ciekawości i nowości filmowe: rola drugiego planu i garść moich przemyśleń.   

Film wydaje się być jedną z najmniej docenianych dziedzin sztuki, co być może jest spowodowane jego upowszechnieniem i spopularyzowaniem w kulturze masowej. Z drugiej strony ma też śmiesznie krótką historię w porównaniu do teatru, czy literatury. Nie można jednak zapominać, że analiza i interpretacja dzieła filmowego wychodzi poza określenie „fajności”. Czasami ciężko jest uzasadnić twierdzenie, że jakiś tytuł jest dobry. Należy też mieć świadomość, że istnieje zasadnicza różnica, między tym, co jest dobre, a co nam się podoba i nie zawsze musi to iść ze sobą w parze. Jednym słowem, nasz ulubiony film wcale nie musi być rewelacyjny, a taki który jest rewelacyjny, nie musi nam się podobać.
Poniżej spróbuję pokazać czym, między innymi charakteryzują się obrazy prezentujące sobą ponadprzeciętną wartość filmową. Rzecz jest dość banalna, chodzi mianowicie o drugi plan i przestrzeń otaczającą bohaterów filmowych.
Istnieją tytuły, które niosą za sobą prostą treść, najczęściej służącą rozerwaniu widzów i w swej strukturze są mało złożone, ale mogą być całkiem dobre w swoim gatunku, np. w kinie akcji, w superhero movies, itd. (choć Wong Kar – Wai powiedział kiedyś, że filmy dzielą się jedynie na te dobre i złe i ciężko mi się z nim nie zgodzić).
Podaję przykłady: 1) American Pie jest słabym i prostym filmem, co nie oznacza, że nie może być czyimś ulubionym tytułem i nie ma w tym nic złego. 2) Avengers są prostym, ale całkiem dobrym filmem. 3) I która tam jest godzina? to dobry i złożony obraz, ale komuś może kompletnie się nie podobać i również nie ma w tym nic złego.
Uważam, że należy mieć świadomość różnicy, między tym co jest dobre, a tym co nam się podoba. Gdy bowiem takową posiadamy, łatwiej jest nam docenić wartość danego dzieła lub zauważyć jej brak. Podkreślam to dlatego, że spotykam się często z niepoprawnym, w przypadku jakiejkolwiek interpretacji i analizy, stwierdzeniem, że wszystko jest kwestią gustu.
Najczęściej bywa tak, że kiedy mamy do czynienia z naprawdę dobrym filmem, potrzebujemy obejrzeć go kilka razy, żeby móc go należycie zinterpretować i odkryć jego prawdziwą wartość. Oczywiście wszystko zależy od stopnia złożoności danego obrazu – nie ma to żadnego związku z jego „skomplikowaniem” – kolejne stwierdzenie, z którym często się spotykam a propos mówienia o filmie, to fakt, że w danym obrazie coś jest zbyt trudne do zrozumienia. Tymczasem większość tytułów nie porusza raczej zagadnień związanych z mechaniką kwantową, czy filozofią Heideggera i w swojej treści jest zasadniczo mało skomplikowana. Filmy najczęściej tyczą miłości, życia codziennego, albo walki o naszą planetę ( w skali mikro – np. walka ze złoczyńcami, albo makro – np. walka z kosmitami).
Złożoność dzieła filmowego polega na jego wielowarstwowości (mam nadzieję, że Roman Ingarden nie przewraca się w grobie). Chodzi o podstawowe rzeczy: warstwę wizualną, muzyczną, fabularną, itd. (nie jest tutaj moim celem dokładna terminologia, lecz jedynie zarys problemu, więc podział uprościłem). Film łączy w sobie literaturę (scenariusz), muzykę (warstwa dźwiękowa) i teatr (aktorzy przedstawiający daną scenę). Wobec tak wielu aspektów i złożoności nie powinien dziwić fakt, że aby zgłębić w pełni dany tytuł potrzeba poświęcić wiele czasu na jego odbiór (podobnie zresztą, jak to ma się z pozostałymi dziedzinami sztuki). Czasami ciężko jest dostrzec to, co twórca obrazu w nim zamieścił.
Jednocześnie bardzo ważną rzeczą, o której należy pamiętać, kiedy ogląda się dobry film, to fakt, że nic nie jest w nim przypadkowe i zazwyczaj wszystko ma jakieś większe lub mniejsze znaczenie.
W poprzednim  tekście, na prostym przykładzie Hobbita i Thorina Dębowej Tarczy, starałem się pokazać, że praca kamery może być ważnym dopowiedzeniem tego, co widać na ekranie. Teraz chciałbym skupić się na tym, co znajduje się w przestrzeni otaczającej bohaterów.
Wybrałem 5 filmów będących przedstawicielami różnych kinematografii, choć raczej reprezentujących kino współczesne. Są to: Ran Akiry Kurosawy (1985), Buffalo 66’ Vincenta Gallo (1998), Dług Krzysztofa Krauze (1999), Dziewiąte wrota Romana Polańskiego (1999) i Która tam jest godzina? Ming – Liang Tsaia (2001). Wybrałem pięć kadrów z powyższych tytułów, które w prosty sposób pokażą, jak istotne i symboliczne bywa w filmie pokazanie bohaterów na danej przestrzeni. Wbrew pozorom bowiem, nawet realistyczne kino – w tym przypadku Dług nie musi wcale być pozbawione metafor i symboli użytych w filmie na różne sposoby.   
Poniższy kadr z filmu Ran  Kurosawy jest bardzo dobrym przykładem na to, jaką rolę odgrywa w filmie tło. Japoński reżyser koncertowo wręcz skomponował elementy widoczne na ekranie. W dużym uproszczeniu i nie zagłębiając się specjalnie w fabułę, w poniższej scenie chodzi o wpływ, jaki wywiera ukazana kobieta, na siedzącego przed nią mężczyznę. Za nim znajduje się odsłonięte okno, za nią kwiaty, które zdają się próbować wedrzeć do owego okna. Potęguje to poczucie perswazji kierowane w stronę mężczyzny. 

   


Z kolei Billy Brown, bohater grany przez Vincenta Gallo w filmie Buffalo 66, choć z pozoru wydaje się być człowiekiem pozbawionym uczuć, to pojawiająca się w pewnym momencie reklama dzielenia się organami, sugeruje prawdziwą naturę mężczyzny.




Kolejne zdjęcie pochodzi z filmu Dług Krzysztofa Krauze. Bohater grany przez Krzysztofa Gonerę (czerwona kurtka) zostaje uderzony przez Gerarda (Andrzej Chyra) i uświadomiony, że zaczynają się jego kłopoty spowodowane zaciągniętym długiem. Dług ów staje się dla niego metaforycznym krzyżem, który będzie musiał od teraz nieść ze sobą i który będzie niszczył jego życie. Poniżej widać „moment ukrzyżowania” Adama (Gonera) i początek jego kłopotów.




Dean Corso bohater Dziewiątych wrót Romana Polańskiego przez niemal cały film zbliża się do diabła. Wiele rzeczy sygnalizuje widzowi stopień korelacji bibliofila z szatanem. Numer taksówki, z której korzysta bohater grany przez Johnny’ego Deppa w początkowej fazie filmu - 6X67 -  wskazuje, że Lucyfer jest już blisko Corso i obcuje gdzieś niedaleko, w jego przestrzeni.




Bohaterka filmu Która tam jest godzina?, Azjatka, wyjeżdża do Paryża i ma duże problemy z różnicami językowymi i kulturowymi panującymi we Francji. Jest „odgrodzona”, co widać na zdjęciu poniżej, poprzez pionową linię futryny, od reszty społeczeństwa





Powyższe przykłady przedstawiłem oczywiście w bardzo uproszczony sposób, aby jedynie wskazać na pewien mechanizm występujący w filmach i żeby, być może, lekko zasugerować widzom większą wrażliwość na to, co widzą w kinie, przed telewizorem, czy też przed komputerem. Świat filmu bowiem jest dużo bardziej złożony i magiczny, niż nam się wydaje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz