Ciekawości i nowości filmowe: rola drugiego
planu i garść moich przemyśleń.
Film wydaje się być jedną z najmniej
docenianych dziedzin sztuki, co być może jest spowodowane jego upowszechnieniem
i spopularyzowaniem w kulturze masowej. Z drugiej strony ma też śmiesznie
krótką historię w porównaniu do teatru, czy literatury. Nie można jednak
zapominać, że analiza i interpretacja dzieła filmowego wychodzi poza określenie
„fajności”. Czasami ciężko jest uzasadnić twierdzenie, że jakiś tytuł jest
dobry. Należy też mieć świadomość, że istnieje zasadnicza różnica, między tym,
co jest dobre, a co nam się podoba i nie zawsze musi to iść ze sobą w parze. Jednym
słowem, nasz ulubiony film wcale nie musi być rewelacyjny, a taki który jest
rewelacyjny, nie musi nam się podobać.
Poniżej spróbuję pokazać czym, między
innymi charakteryzują się obrazy prezentujące sobą ponadprzeciętną wartość
filmową. Rzecz jest dość banalna, chodzi mianowicie o drugi plan i przestrzeń
otaczającą bohaterów filmowych.
Istnieją tytuły, które niosą za sobą
prostą treść, najczęściej służącą rozerwaniu widzów i w swej strukturze są mało
złożone, ale mogą być całkiem dobre w swoim gatunku, np. w kinie akcji, w
superhero movies, itd. (choć Wong Kar – Wai powiedział kiedyś, że filmy dzielą
się jedynie na te dobre i złe i ciężko mi się z nim nie zgodzić).
Podaję przykłady: 1) American Pie jest słabym i prostym
filmem, co nie oznacza, że nie może być czyimś ulubionym tytułem i nie ma w tym
nic złego. 2) Avengers są prostym,
ale całkiem dobrym filmem. 3) I która tam
jest godzina? to dobry i złożony obraz, ale komuś może kompletnie się nie
podobać i również nie ma w tym nic złego.
Uważam, że należy mieć świadomość
różnicy, między tym co jest dobre, a tym co nam się podoba. Gdy bowiem takową
posiadamy, łatwiej jest nam docenić wartość danego dzieła lub zauważyć jej
brak. Podkreślam to dlatego, że spotykam się często z niepoprawnym, w przypadku
jakiejkolwiek interpretacji i analizy, stwierdzeniem, że wszystko jest kwestią gustu.
Najczęściej bywa tak, że kiedy mamy do
czynienia z naprawdę dobrym filmem, potrzebujemy obejrzeć go kilka razy, żeby
móc go należycie zinterpretować i odkryć jego prawdziwą wartość. Oczywiście
wszystko zależy od stopnia złożoności danego obrazu – nie ma to żadnego związku
z jego „skomplikowaniem” – kolejne stwierdzenie, z którym często się spotykam a propos mówienia o filmie, to fakt, że
w danym obrazie coś jest zbyt trudne do
zrozumienia. Tymczasem większość tytułów nie porusza raczej zagadnień
związanych z mechaniką kwantową, czy filozofią Heideggera i w swojej treści
jest zasadniczo mało skomplikowana. Filmy najczęściej tyczą miłości, życia
codziennego, albo walki o naszą planetę ( w skali mikro – np. walka ze
złoczyńcami, albo makro – np. walka z kosmitami).
Złożoność dzieła filmowego polega na
jego wielowarstwowości (mam nadzieję, że Roman Ingarden nie przewraca się w
grobie). Chodzi o podstawowe rzeczy: warstwę wizualną, muzyczną, fabularną,
itd. (nie jest tutaj moim celem dokładna terminologia, lecz jedynie zarys
problemu, więc podział uprościłem). Film łączy w sobie literaturę (scenariusz),
muzykę (warstwa dźwiękowa) i teatr (aktorzy przedstawiający daną scenę). Wobec
tak wielu aspektów i złożoności nie powinien dziwić fakt, że aby zgłębić w
pełni dany tytuł potrzeba poświęcić wiele czasu na jego odbiór (podobnie
zresztą, jak to ma się z pozostałymi dziedzinami sztuki). Czasami ciężko jest
dostrzec to, co twórca obrazu w nim zamieścił.
Jednocześnie bardzo ważną rzeczą, o
której należy pamiętać, kiedy ogląda się dobry film, to fakt, że nic nie jest w nim przypadkowe i
zazwyczaj wszystko ma jakieś większe lub mniejsze znaczenie.
W poprzednim tekście, na prostym przykładzie Hobbita i Thorina Dębowej Tarczy,
starałem się pokazać, że praca kamery może być ważnym dopowiedzeniem tego, co
widać na ekranie. Teraz chciałbym skupić się na tym, co znajduje się w
przestrzeni otaczającej bohaterów.
Wybrałem 5 filmów będących
przedstawicielami różnych kinematografii, choć raczej reprezentujących kino
współczesne. Są to: Ran Akiry
Kurosawy (1985), Buffalo 66’ Vincenta
Gallo (1998), Dług Krzysztofa Krauze
(1999), Dziewiąte wrota Romana
Polańskiego (1999) i Która tam jest
godzina? Ming – Liang Tsaia (2001). Wybrałem pięć kadrów z powyższych
tytułów, które w prosty sposób pokażą, jak istotne i symboliczne bywa w filmie
pokazanie bohaterów na danej przestrzeni. Wbrew pozorom bowiem, nawet
realistyczne kino – w tym przypadku Dług
nie musi wcale być pozbawione metafor i symboli użytych w filmie na różne
sposoby.
Poniższy kadr z filmu Ran Kurosawy jest bardzo dobrym przykładem na to,
jaką rolę odgrywa w filmie tło. Japoński reżyser koncertowo wręcz skomponował
elementy widoczne na ekranie. W dużym uproszczeniu i nie zagłębiając się
specjalnie w fabułę, w poniższej scenie chodzi o wpływ, jaki wywiera ukazana
kobieta, na siedzącego przed nią mężczyznę. Za nim znajduje się odsłonięte
okno, za nią kwiaty, które zdają się próbować wedrzeć do owego okna. Potęguje
to poczucie perswazji kierowane w stronę mężczyzny.
Z kolei Billy Brown, bohater grany przez
Vincenta Gallo w filmie Buffalo 66,
choć z pozoru wydaje się być człowiekiem pozbawionym uczuć, to pojawiająca się
w pewnym momencie reklama dzielenia się organami, sugeruje prawdziwą naturę
mężczyzny.
Kolejne zdjęcie pochodzi z filmu Dług Krzysztofa Krauze. Bohater grany
przez Krzysztofa Gonerę (czerwona kurtka) zostaje uderzony przez Gerarda
(Andrzej Chyra) i uświadomiony, że zaczynają się jego kłopoty spowodowane
zaciągniętym długiem. Dług ów staje się dla niego metaforycznym krzyżem, który
będzie musiał od teraz nieść ze sobą i który będzie niszczył jego życie.
Poniżej widać „moment ukrzyżowania” Adama (Gonera) i początek jego kłopotów.
Dean Corso bohater Dziewiątych wrót Romana Polańskiego przez niemal cały film zbliża
się do diabła. Wiele rzeczy sygnalizuje widzowi stopień korelacji bibliofila z
szatanem. Numer taksówki, z której korzysta bohater grany przez Johnny’ego
Deppa w początkowej fazie filmu - 6X67 -
wskazuje, że Lucyfer jest już blisko Corso i obcuje gdzieś niedaleko, w
jego przestrzeni.
Bohaterka filmu Która tam jest godzina?, Azjatka, wyjeżdża do Paryża i ma duże
problemy z różnicami językowymi i kulturowymi panującymi we Francji. Jest
„odgrodzona”, co widać na zdjęciu poniżej, poprzez pionową linię futryny, od reszty
społeczeństwa
Powyższe przykłady przedstawiłem
oczywiście w bardzo uproszczony sposób, aby jedynie wskazać na pewien mechanizm
występujący w filmach i żeby, być może, lekko zasugerować widzom większą
wrażliwość na to, co widzą w kinie, przed telewizorem, czy też przed
komputerem. Świat filmu bowiem jest dużo bardziej złożony i magiczny, niż nam
się wydaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz