003. The Ring
0 – Krąg 0: Narodziny
(Ringu 0: Bâsudei) (Japonia, 2000)
reż. Norio Tsuruta
OCENA
6/10
Nie będę ukrywał, że mam słabość do
serii filmowej o Sadako Yamamurze. Uważam, że Ring Hideo Nakaty jest jednym z najlepszych horrorów, jaki kiedykolwiek
powstał i przez to jego kontynuacje, czy inne wersje oceniam, być może wyżej,
niż na to zasługują. Jednakże historia wymyślona przez Kōjiego Suzuki i
przekształcona na potrzeby kina jest naprawdę godna podziwu, nie tylko jako
fenomen kultury popularnej, ale również pod względem czysto filmowej jakości.
Ring
0
Norio Tsuruty, reżysera który, podobnie jak Hideo Nakata, specjalizuje się w
kręceniu filmów grozy, jest prequelem
poprzednich dwóch części. Akcja obrazu rozgrywa się jeszcze za życia Sadako
Yamamury, głównie w czasie, kiedy ta, była członkinią trupy teatralnej.
Więcej w Ringu 0 jest dramatu, niż straszenia i zdecydowanie brakuje stylu
Nakaty, przez co jest to najsłabszy z trzech „Ringów”, stanowi jednak ciekawe
dopełnienie historii i wydaje się, że solidnie zamyka trylogię nakręconą pod
koniec XX wieku.
Wraz z reżyserem została zmieniona
większość ekipy, ale za scenariusz odpowiedzialny był ponownie Hiroshi
Takahashi, który pracował przy dwóch poprzednich częściach.
Historia przedstawiona w Ringu 0 została oparta na zbiorze trzech
opowiadań Kōjiego Suzuki wydanych w 1999 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz