poniedziałek, 18 sierpnia 2014

003. The Ring 0 – Krąg 0: Narodziny
(Ringu 0: Bâsudei) (Japonia, 2000)

reż. Norio Tsuruta


OCENA 6/10

Nie będę ukrywał, że mam słabość do serii filmowej o Sadako Yamamurze. Uważam, że Ring Hideo Nakaty jest jednym z najlepszych horrorów, jaki kiedykolwiek powstał i przez to jego kontynuacje, czy inne wersje oceniam, być może wyżej, niż na to zasługują. Jednakże historia wymyślona przez Kōjiego Suzuki i przekształcona na potrzeby kina jest naprawdę godna podziwu, nie tylko jako fenomen kultury popularnej, ale również pod względem czysto filmowej jakości.
Ring 0 Norio Tsuruty, reżysera który, podobnie jak Hideo Nakata, specjalizuje się w kręceniu filmów grozy, jest prequelem poprzednich dwóch części. Akcja obrazu rozgrywa się jeszcze za życia Sadako Yamamury, głównie w czasie, kiedy ta, była członkinią trupy teatralnej.
Więcej w Ringu 0 jest dramatu, niż straszenia i zdecydowanie brakuje stylu Nakaty, przez co jest to najsłabszy z trzech „Ringów”, stanowi jednak ciekawe dopełnienie historii i wydaje się, że solidnie zamyka trylogię nakręconą pod koniec XX wieku.  
Wraz z reżyserem została zmieniona większość ekipy, ale za scenariusz odpowiedzialny był ponownie Hiroshi Takahashi, który pracował przy dwóch poprzednich częściach.
Historia przedstawiona w Ringu 0 została oparta na zbiorze trzech opowiadań Kōjiego Suzuki wydanych w 1999 roku.  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz